Ale jednak po dojściu do siebie stwierdziłem, że czegoś mi do szczęścia w życiu sobotnim brakuje, i muszę coś pogrzebać w polonezie.
Zgrabnie przeskakując psie gówna (zwane delikatnie przez farmerów nawozem pochodzenia zwierzęcego) dotarłem do poldona, rozpakowałem wzorowo zapakowane paczki od kolegi z forum zboczeńców FSO, moim oczom ukazały się lśniące klosze FSO-ATU! Od razu przystąpiłem do montażu owych, po uprzednim demontażu niektórych plastików bagażnika.
Uffff... Było ciężko, ale w pocie 3 browarów i kilku niecenzuralnych słów, których nie należy wypowiadać na głos (bo KURWA oraz O W CHUJ i JA PIERDOLĘ to brzydkie słowa, i tak się nie mówi).
Światła świecą jak nowe, przy okazji rdza na błotniku okazała się powierzchowna i przyszlifuję ją przy najbliższej okazji:
Tu nowa i stara lampa
A tu już po montażu.
W dodatku rozdłubałem drzwi kierowcy, bo zamek z kluczyka się nie zamyka, ale poza zdartą skórą na palcu i wkurwieniem nic nie zdziałałem, bo już kolega czekał z flaszką i straciłem motywację do drzwi.
Odebrany alternator od BMW również czeka na lepsze czasy, aż znajdę wenę do montażu.
...stay tuned...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz