sobota, 5 kwietnia 2014

Arbeit macht frei (am Samstag)

Sumienie mnie cisnęło, że leżę bezproduktywnie na brzuchu, czyli fają do dołu, więc postanowiłem się obrócić na plecy (czyli fają do góry). Od razy mi ulżyło i stan się zaczął zgadzać.
Ale jednak po dojściu do siebie stwierdziłem, że czegoś mi do szczęścia w życiu sobotnim brakuje, i muszę coś pogrzebać w polonezie.
Zgrabnie przeskakując psie gówna (zwane delikatnie przez farmerów nawozem pochodzenia zwierzęcego) dotarłem do poldona, rozpakowałem wzorowo zapakowane paczki od kolegi z forum zboczeńców FSO, moim oczom ukazały się lśniące klosze FSO-ATU! Od razu przystąpiłem do montażu owych, po uprzednim demontażu niektórych plastików bagażnika.
Uffff... Było ciężko, ale w pocie 3 browarów i kilku niecenzuralnych słów, których nie należy wypowiadać na głos (bo KURWA oraz O W CHUJ i JA PIERDOLĘ to brzydkie słowa, i tak się nie mówi).
Światła świecą jak nowe, przy okazji rdza na błotniku okazała się powierzchowna i przyszlifuję ją przy najbliższej okazji:

Tu nowa i stara lampa
 
A tu już po montażu.

W dodatku rozdłubałem drzwi kierowcy, bo zamek z kluczyka się nie zamyka, ale poza zdartą skórą na palcu i wkurwieniem nic nie zdziałałem, bo już kolega czekał z flaszką i straciłem motywację do drzwi.
Odebrany alternator od BMW również czeka na lepsze czasy, aż znajdę wenę do montażu.
...stay tuned...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz